wtorek, 10 stycznia 2012

o tym, w co wierzę

"Jest to coś, czego nigdy nie mogłam zrozumieć. W jaki sposób katolicy - czy ogólniej chrześcijanie - mogą sobie poradzić z tą sprzecznością Bóg - cierpienie. Pamiętam, że oglądałam kiedyś film, w którym bohater, będący jednocześnie ucieleśnieniem diabła, zadawał jakiemuś chrześcijaninowi bardzo trudne pytanie. Mówił coś takiego: 'Dlaczego wy, chrześcijanie, kiedy wam się przytrafia coś dobrego, mówicie: to Bóg, a kiedy przytrafia się wam nieszczęście, twierdzicie, że Jego zamiary są trudne do pojęcia?"
Jeśli mnie spytasz, czy to takie pułapki oddaliły mnie od Kościoła, odpowiem Ci, że z pewnością nie. Ale jeśli spytasz mnie o powody mojego odejścia, o to, czy z dnia na dzień przestałam wierzyć w Boga, czy straciłam wiarę, także odpowiem Ci, że nie. Co się zdarzyło w moim życiu takiego, co mogłoby wytłumaczyć tę postawę? Jeśli mam być szczera, nie było to nic szczególnego ani nic, co można byłoby ściśle umiejscowić w czasie. Była to cała seria problemów, które widziałam dookoła siebie. Jako nastolatka zawsze miałam wrażenie, że nasze wychowanie religijne koncentrowało się raczej na długości spódnicy i na czystości naszych myśli niż na innych sprawach. Nasze wyobrażenie o grzechu i o potępieniu, o piekle, zawsze było obecne, nawt jeśli nikt otwarcie o tym nie wspominał. (...)
Być może ten obraz Boga, z jakim wyrosłam, mnie rozczarował i może zabrakło mi woli, żeby zmienić swoje myślenie. Za bardzo pozostawiono mnie samej sobie...
Jak już Ci mówiłam, moja mama ciągle mnie wypytuje, dlaczego nie zacznę znowu chodzić na mszę. Odpowiedziałam jej, że gdybym zrobiła to teraz, byłoby to w pewnym sensie hipokryzją. To by było tak, jakbym powiedziała, że kiedy wszystko było w porządku, nie potrzebowałam żadnego Kościoła, a teraz, kiedy przeżywam trudne chwile, chciałabym, żeby ktoś tam z góry zwrócił na mnie uwagę. Jednym słowem, takie luźne rozważania, ale ostatnio sporo myślałam o życiu. Przywykłam do tego, ażeby walczyć ze sztormem na morzu, ze zdradliwymi falami, używać przypływu i odpływu dla własnej korzyści, ale teraz, jak sama mówisz, muszę stawić czoła burzy wewnętrznej." /J. de Braganca, R. Jonet - Bóg sobie ze mnie zakpił/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz